Mszana 10 marca

Korzystając z pięknej pogody wybrałem się na Mszanę prognoza zapowiadała dobry kierunek ale siła nieco słaba,postanowiłem sprawdzić na miejscu.Pakuje sprzęt i żonę, jedziemy.Na miejscu okazuje się że jest i Mycha.

Sniegu niestety dużo koło garaży trudno nawrócić,więc plecak na plecy i trzeba spalić trochę kalori, spokojnym krokiem w zapadającym się śniegu po kostki  czasem do kolana po pół godz jesteśmy na górze.Meteo niestety się sprawdziło kierunek ok a siła marna ale za to piękne słońce,bez okularów ani rusz razi jak cholera.Po krótkim odpoczynku rozkładamy glayty,przecież na dół nikt nie będzie szedł jakieś pierdy przychodzą,mówię do Mychy że jak się nie zabiorę to lecę na dół ,startuje robię 4 halsy nie dało mi lecieć na dół bo niewiele brakło,ląduje i próbuje  jeszcze raz ,niestety to samo teraz lecę na dół niema sensu buty całe mokre, odziwo glayt suchy ląduje za garażami koło drogi, tam trochę trawy.Pakuje się ściągam buty i skarpetki i boso do domu trochę cieplej.Latania nie było ale zawsze to lepiej jak kisić się w domu.