Główna » Aktualności, Relacje z latania

Trochę dłuższa relacja z wyjazdu do Bassano 1.03-4.03

Autor: krzysiek-rog dnia 12 marca 2013 komentarzy 10

W koncu sie udało, Jedziemy do Bassano, Tomski jako stary wyjadacz, Miron napedzajacy strach podczas jazdy autem, i ja z Michałem Jot jako gówniarze pierwszy raz w Bassano. 13-sto godzinna podróż mineła szybko ani sie obejzelismy, ja z Michałem na hotel dziadek z tomskim na campa. Rano dojeżdżją Booorny, wujek,prezio,pieter i grigorij-wszyscy głodni latania.Pogoda super, jak sie okazuje juz dzien wczesniej bylo latanko. Wyjezdzamy na gore ok 10, warun juz jest mozna latac. Chlopaki bez namyslania startuja jeden po drugim, miedzy czasie helmuty i knedle, a my z M czekamy na dziadka iiii wkoncu sami namawiamy go do startu bo niebo coraz bardziej sie kituje. Mały stresik,duzo mniejszy niz na lijaku, i dajemy. W powietrzu masło, bez turbulencji, slaba termika a jednoczesnie fajne latanie do zapoznania sie z gorka. polatane ponad godzinke. Wieczorem na campa do chlopakow na winko i spac!

DSCN0271

Drugi dzien, od rana zakitowane wyjezdzamy na gore dosc pozno, kursanci juz od dwoch godzin trenuja przy stoku, chlopaki tez jakos bez napinki startuja i my zaraz po nich, po 40 min padam na 5 km, i odziwo chwile pozniej znika cale zachmurzenie a w powietrzu chyba ze sto glajtow ja daje z buta do cywilizacji. Na radiu slysze chlopakow, maja juz kawal drogi za soba i fajne noszenia po 6 m/s. Docieram na ladowicho stopem i rowno ze mna laduje Michał. Wieczorem na campa, troche zimno wiec dlugo nie pogościliśmy.

DSCN0287

Trzeci dzień, od rana słoneczko, i już od ok. 10 glajty utrzymuja się przy górce, i tak przez dłuższy czas przy tylko górce, a mistrzowie robia swoje i ciupią kilometry. Dziadek nie namyślając się dlugo startuje, bez zadnej popisówki nad startowiskiem ucieka na wschód i tyle go widziano,chwile po nim Michał robi to samo, a ja czekam jeszcze z 1,5 godz, ponieważ od rana zle się czuje i mam zamiar się poskładać i zjechac autem na campa.Na radiu slysze ze Michał z dziadkiem zdupili dokladnie tam gdzie ja dzien wczesniej. Po chwili namysłu i braku odzewu od bornow co z autem startuje, i nawet fajnie sobie latam;) Dzień zaliczony, praktycznie wszyscy super polatali.Standardowa procedura, camp-tracks-pizza-alko-nyny.

DSCN0308DSCN0315

Czwarty dzień, dziś ekipa nam się pomniejszyla,wczoraj skład booornów wyjechal do domu.Jedziemy busem dziadka, nie palac gumy na zakretach docieramy na startowisko jako pierwsi.Poczasi wyborne, widac ze powietrze jest spokojne, nie czekajac na nic szpeimy się poniżej startu,a tu jak nie jebnie, jak nie praśnie, ledwo Michoł uszedł z zyciem, myslimy sobie nie jak tylko niemcy, szpej porospiepszany gdzies po krzakach, szybka wymiana zdan miedzy soba na temat zainstnialej sytuacji a tu zdziwko…” ja nazywam się XXX YYY…” upsss polak, a my tak psioczymy. W sumie wszystko git, sprzet caly. Szybko startujemy i od razu na wschod, leci się super po drodze mijam się z Petrem i Stefkiem, i lece na 10 km bez problemowo.Wracajc mijam się z dziadkiem, który dzisiaj ma napinke na przelot.W powietrzu super, normalna termika bez wiatru o jaka u nas ciezko.Długo jednak się nie nacieszyłem, dolatując na Costalunge mam mala wysokość, nic nie ma, robie kilka halsów i lece na lądowicho. Nie całe dwie godz, ale fajnie było.Natomiast dziadek walczy zawzięcie, wykreca się na Costalundze i leci za rzeke, jak się później okazuje lecialby dalej ale na 15 km zauwaza niewiaste i laduje. Jadac po Mirona dzwoni Tomski, mówi że rzucał pake i trza jechac po niego, od takiej wiadomości od razu robi się cieplo.Trzeba przyznac ze ma chłop jaja, poskładał pake, związał sznurowka i odpalil jeszcze raz.Naszczescie jest caly, i niedzwiedzie go nie zjadły. Wszyscy w komplecie zcisnieci w aucie wracamy na campa, pakujemy się i do domu. Już na Słowacji widac ze na wiosne to sobie jeszcze poczekamy…

DSCN0332

 

Pierwsze koty za płoty,  fajne latanko w doborowym towarzystwie, dzieki dziadek za transport,tomski za porade gdzie co i jak,Michał za towarzystwo, no i chyba warunowi tez wypada podziękować za to ze dał fajnie zalatać. Do nastepnego razu chłopoki.

Digg this!Dodaj do del.icio.us!Stumble this!Dodaj do Techorati!Share on Facebook!Seed Newsvine!Reddit!Dodaj do Yahoo!

komentarzy 10 do wpisu “Trochę dłuższa relacja z wyjazdu do Bassano 1.03-4.03”

  1. grigorij said:

    🙂

  2. perzu77 said:

    no… i to panie to fajnie poczytać;)

  3. sp8ebc said:

    Ty serio nie byłeś nigdy wcześniej w Bassano? Bo jak tak, to wiesz co to Czaban oznacza….

  4. krzysiek-rog said:

    flaszka albo manto pasem….:P tak??

  5. tomski said:

    fajowy opis dobrze ze komus sie chciało:)

  6. mgo said:

    to się nazywa relacja, jakby z każdego wyjazdu taka była, to może i by latać nie trzeba, wystarczy poczytać 😀

  7. sp8ebc said:

    @ czaban
    Nie. To oznacza, że ja tam byłem przed tobą, czyli jestem w czymś lepszy od tobie panie Bijacz 😛 mhehehehehehehe

  8. sp8ebc said:

    Ciebie*

  9. krzysiek-rog said:

    A ja wczesniej od ciebie byłem w kopalni torfowej,czyli sie wyrownalo:) mhehe

  10. Snikers said:

    @sp8ebc
    Specu z tego co wiem to chyba byłeś kursie a kursu się nie bierze pod uwagę. I nie wiem co to ma za znaczenie czy ktoś gdzieś był czy nie. Ale Wy się kochacie i trzeba Wam to wybaczyć.

Zostaw odpowiedź:

Musisz się zalogować aby móc komentować.

Copyright ©2024 Cumulus24 – portal zrzeszający paralotniarzy z Beskidu Niskiego i nie tylko…, wszystkie prawa zastrzeżone. Webmaster: janec