26 minut
Leżąc w w szpitalu układałem sobie w głowie, co napiszę na temat tego co przydarzyło mi się 26 maja. Tak, to już półtora miesiąca od tego feralnego lotu. Część z was zna już moją relację, może powtórzę się ale wybaczcie dostałem nieźle po głowie :-)))
Na skrzętli było w tym dniu wielu pilotów, dzień zapowiadał się niźle, kilka osób było już na trasie zanim się wyszpeiłem i tu popełniłem pierwszy błąd: brak konkretnego planu na lot, w trakcie przygotowań popełniłem drugi błąd zmieniłem sobie ustawienia competino, chciałem poznać zmiany doskonałości skrzydła w zależności od aktualnej prędkości wzgledem ziemi i powietrza. Kolejny błąd, który popełniłem już w powietrzu, które z resztą było jakieś dziwne ( o czym wołałem przez radio), to zbyt późna decyzja o odejściu znad chełmu nad Skrzętle, co bezposrednio wynikało z tego, że w zasadzie koncentrowałem się na obserwacji wskazań competino a nie samym locie. Później to było już z górki, wiem, że nie przejskoczę na nawietrzną więc omijam skrzętlę. Szukam miejsca do lądowania, bo w międzyczasie dowiedziałem sie, że mgo i Andzia są na ziemi. Znalazłem 2 niejsca: boisko szkolne – odrzuciłem małe, otoczone drzewami i łąka przy drodze prowadzącej na skrzętle. Naleciałem na nią na wysokości ok. 15 m i po chwili dostałem potężną bombę z prawej strony, prawe stabilo znalazło się nad moją głową natomiast cała reszta skrzydła zwisała jakoś tak smętnie ( klapa ponad 70%). Sam znalazłem się w takim ułożeniu, że doskonale widziałem co się dzieje nad głową. probowałem przyhamować skrzydło ale niewiele można było zrobić, widzialem jak prawa strona ucieka przeciągnięta – chyba zbyt mocno zareagowałem = przeciągnięcie. Nie chciałem do tego doprowadzić ( serio o tym myślałem), i puściłem prawą sterówkę, glajt ruszył, napełnił się trochę i w takim lekkim lewym zakręcię przywaliłem w ziemię. Wydawało mi się, że wszystko pamiętałem z tego, co działo się po uderzeniu ale Zygmunt, Maciek, Andzia i wreszcie moja żona musieli mi jednak mówić mi o tym co się działo, co mówiłem – a plotłem głupoty ;_)))). Ostatnim błedem był brak koncentracji przy lądowaniu, może gdybym zamiast myśleć o tym w któwym miejscu mam wylądować = chciałem precyzyjnie wylądować na wybranym kawałku łąki skupił się na samym bezpiecznym lądowaniu, nie doszłoby do tego. Ale to tylko gdybanie, znacie mnie, znacie mój styl latania pozbawiony elementu kozakowania, po prostu pech. parę osób pytało mnie czy będę latał? Nie wiem, rok czasu mam wyjęty, oby to był tylko rok bo za dużo mam tych obrażeń (pęknięta kość potyliczna, strzaskana lewa lopatka i lewe ramie, pęknięte 3 kregi, złamana kość krzyżowo-lędźwiowa, złamany talerz miednicy i na zakończenie spojenie łonowe, które rozeszło mi sie). Planuję, po calkowitym ( choć to w zasadzie niemożliwe bo ramię podobno może być sprawne w 80% – mam tam wstawiony tytanowy pręt) wyleczeniu spróbować, jeśli dalej mnie to będzie cieszyło a nie straszyło to odpowiedź może być tylko jedna – latam. Po co to wszystko napisałem: nie po to, żeby kogoś straszyć, każdy z nas uwzględnia ryzyko, jakie niesie za sobą paralotniarstwo, po prostu nie popełnijcie moich błędów. Tygodnie w szpitalu uświadomiły mi również, ża mam naprawdę niezłych kumpli, że mam świetną rodzinę, cierpliwą żonę i całą masę osób mniej lub bardziej mi znanych, których gdzieś, kiedyś ledwo poznałem, a którzy dobrze mi życzyli. Życzcie mi tylko cierpliwości a ja wam od siebie : latajcie wysoko, daleko i bezpiecznie.
……….. będzie dobrze . Musi być
Teraz to będzie już tylko lepiej. Dzięki za pouczającą relację i za życzenia. Oby optymizm i cierpliwość nigdy Cię nie opuszczały.
Żona się teraz Tobą zajmie i z dnia na dzień będzie lepiej, a i koledzy Cie napewno odwiedzą, możesz już pić piwo ?
No to pienkne napisales, cenim sobie to, znam cie, pises od serdca, dzenky za wsstkych, ktury sie nad tym zastanwiom co robiom przed startem i w trakcie liotu.
Niejestety, bules trosecke dluzej w spitalu jak ja z nogom, co mi jom chciali odciac, ale wiec, ze ciong za liatim jest duzo mocnejsi i za chwile bendes w porzontku i na glajcie.
Jesce jedno chce dodac, nie wstydzicsie na gorce dobrego pilota zapytac, na co wzrucac dis uwage, glowne jak som warunky trudne, przi mocnym wiatrze…
Jacus jestem w Bulgarii w Sopot, trzimam kciuki, wracaj do zdrowia! Jak przijade s jakims pucharem to bendze dla cebie i prze cebie. Przisiegam!
Przeprasam za gramatike, mysle ze zrozumiece.
wszystko bedzie ok wierze że dasz rade
Blecku to stary żołnierz da sobie radę, teraz ma już z górki wierze że kiedyś wróci