Coś o moim lataniu!!
Paralotniarstwem zaczęło mnie interesować jakieś 20 lat temu, kiedy jeździłem z dziećmi i żoną do Zakopanego , na Nosalu zauważyłem przypadkiem jakieś spadochrony, podszedłem zacząłem pytać jak to z tym jest ile kosztuje jak długo się uczy i załapałem ,nawet żona nie miała sprzeciwu, niestety w tedy nie było to na moją kieszeń ,przez klika lat bujałem tylko w obłokach. W 2008 dowiedziałem się że jest w Krośnie Peciu który uczy latać na paralotni nie czekałem długo w sobotę jadę ,spotykamy się na lotnisku mówię ze chcę się uczyć latać a on do mnie to zaczynamy ,żdziwko u mnie że tu, on zapiął mi to ustrojstwo i kazał popierdzielić na lotnisku ,myślę że tak trzeba wiec zapylam jeden dzień drugi trzeci ,myślę dalej kiedy zacznę latać ,pytam a on jak będzie warun dobra czekam. Po upłynięciu kilku dni tygodni dzwonie kiedy będzie warun ,okazało się że jest jedziemy na Trzy Krzyże ,jest parę osób coś próbują ale jakoś to nie wychodzi nic od ziemi się nie odrywają tylko popierdzielają i walą na pysk a ja słyszę tylko pochylenie pochylenie i nie wskakuj ,wreszcie moja kolej, to samo, za którąś próbą jest udało się oderwanie od gleby 7 m przewyższenia jazda jak cholera jak wyszedłem na górkę powrotem emocje jak nie winem co .Takie to były początki, upłynął sezon a ja tylko małe zloty,w zimie pomyślałem że trzeba kupić napęd ,więc kupiłem od kwietnia przypomnienie tematu i w maju 2009 pierwsze loty na napędzie, do wrzesnia coś polatałem na napedzie nic na szczeście się nie stało ale świadomości o jakimś zagrożeniu nie było mowy wszystko ma być ok, mało myślałem o lataniu zaglowym i termicznym bo tego nie było ,wreszcie Daniel dzwoni że będą latać na Działach pojechałem ,wzięło mnie na jakieś pół godz ,po wylądowaniu mówie że to jest to .Kolejny rok się zaczął a ja dalej w miejscu nic swobodnie nie potrafię na Mszanie Albatrosy latają a ja nie, bo za mocno albo nie wiem co wreszcie Tomski namówił mnie do Vyparinów pojechałem w lipcu ,pierwsza terma na Czarnej kopie 1,5 godz wprawdzie na radiu ale terma ,potem nowe skrzydło we wrzesniu pierwsze samodzielne latanie na Chełmie 2 godz, i to by było na tyle na 2010 rok.
2011 rok zaczął się dobrze jak chodzi o latanie Teneryfa z Tomskim Andre i oczywiście z połówkami trochę polatałem w termie rypało jak cholera ale tak to chyba ma wyglądać ,powrót 2 miesiące spokoju bo zima się przeciągła potem jakieś latanie na Mszanie i kolejne wyjazdy przede wszystkim Bassano z 5 razy po woli człowiek zaczął to pojmować .
W kolejnym roku już jako coś umiejący ,jakieś km jakieś pkt się pojawiają jakieś plany wreszcie moja pierwsza 50 ale niestety, zapisali mnie z urzędu do Seniorów. W sobotę impreza koledzy z latania dopisali jest też Black było super. Następnego dnia 16 Black ma wypadek ,myślę co gdzie jak on? Nie możliwe , już go trochę poznałem umiał latać nie ryzykował co jest grane ,niestety to jest latanie zdarza się ,potem pierwsze przemyślenia moje latanie doprowadziło mnie do tego że stałem się nałogowcem latania nic się nie liczyło tylko warun każda wolna chwila to górka wpadłem w sidła jak inni ,pytanie brzmi gdzie reszta ,rodzina w prawdzie dzieci odchowane ale są, żona też i wnuki się rodzą już troje a tu tylko warun .To co Blacku opisuje o swoim wypadku wydaje mi się że najważniejsze w życiu to rodzina potem latanie kto będzie koło nas robił jak nam się noga powinie,, niestety to brutalne ale tak jest,, ,oczywiście nie każdemu się to przydarzy ale trzeba dmuchać na zimne .Refleksje zawsze powstają po takich przeżyciach, oby ich było jak najmniej ,ryzyka niestety nie da się wyeliminować z naszego sportu ,a latanie uczy pokory. Zasze są wypadki w pracy w samochodzie w sporcie wszędzie ale nie bierzemy do głowy gdy to dzieje się daleko, jak blisko wtedy myślimy jak tego uniknąć , trzeba umieć wyciągać wnioski z niepowodzenia ,,coś dzieje się nie przypadkiem coś dzieje się po coś ,, życzę tyle startów ile lądowań tylko bezpiecznych nie za wszystka cenę Dziadek Miro
Bardzo dobrze napisane Dziadku 🙂
fajnie opisane, co do wypadków, niestety zawsze będzie ciemna strona mocy. Można sobie wmawiać, że mnie to nie dotyczy, ja przecież zawsze uważam. Jeszcze jakiś czas temu tak myślałem, jak przywalił ktoś mało doświadczony – na pewno nie wiedział co robi, jak ktoś doświadczony – to pewnie przeginał. To tak nie działa, wypadek może się każdemu zdarzyć, nieważne że bezpieczne skrzydło, że spokojny warun. To jest cena, ale dopóki nie jest za wysoka latać trzeba 😀
Ja nie powiedziałem ze nie trzeba ,jakaś depresja mnie przywaliła
20 lat a myślałem, że to ja jestem praszczurem w naszym teamie!!!Choc, jeśli dobrze sobie przypomnę, to pierwszy raz chcialem spróbować latania w 1992 roku!!! czyli też 20 lat temu. Fajnie to wszystko opisaleś, prawda jest taka jak powiedzial mgo: jest też ciemna strona mocy!!! A poza tym panie seniorze stałeś sie leaderem teamu, ale do czasu….jak wrócę do sil….;-)))))))))))
Z niecierpliwością czekam na ciebie Blacku ,zdrowia życzę
… zapomniałeś Miron dodać o tzw. korelacji wymuszonej, tj. o sporcie wspinaczkowym – drzewnym, w którym osiągnąłeś jeden z najwyższych poziomów :-)))
tomski to ty te foty dodałeś ,super